Kup Pan Gamestopa
Nie jest żadną nowością, że my jako ludzie lubimy dobre historie. Szybko zakochujemy się w różnego rodzaju bohaterach, z którymi możemy się utożsamiać i na których drodze zazwyczaj stoi jakiś wszechpotężny złoczyńca, którego ostatecznym przeznaczeniem jest zginąć w jakiś spektakularny sposób na koniec powieści, tak by widz mógł finalnie przeżyć swoje upragnione „katharsis”. Ostatnio mamy na głowie bardzo dużo takich historii – od Białorusi i Rosji, przez wojskowy pucz w Birmie (który możecie kojarzyć z pewnego zabawnego filmiku jednej pani od aerobiku), aż po naszą kochaną Polskę, z którą próbujemy się jakoś rozliczyć dodając 3 do 5 – wydaje się więc, że ostatnimi czasy świat ma wielką ochotę na obalanie różnych wersji tyranów i złoczyńców wszelakich.
Dziś zajmiemy się właśnie taką historią, której udało się przebić w dyskursie internetowym i doprowadzić do takiego poziomu dyskusji, jakiej nie mieliśmy nawet w styczniu, kiedy to człowiek bizon i jego banda fakenewsowych fanatyków zajęła Kapitol w USA (2021 to przeciekawy rok, prawda?). Mowa oczywiście o kolejnej wersji „walki Dawida z Goliatem”, czyli o aferze z „Gamestopem” i tym, co to wszystko właściwie dla nas oznacza.
Gamestop to sieć sklepów z grami wideo działająca na terenie Stanów Zjednoczonych. Ich model biznesowy wygląda dokładnie tak, jak mogliście przypuszczać – poza sprzedażą gier, konsol i przeróżnych gamingowych gadżetów, sklepy te specjalizowały się w skupowaniu i odsprzedawaniu używanych gier innym graczom. Powiedzmy sobie szczerze, nie jest to jakoś bardzo „dysruptywny” pomysł, szczególnie w czasach gdy większość sprzedaży gier odbywa się całkowicie cyfrowo, a handel używkami kwitnie na przeróżnych facebookowych grupach, gdzie gracze sami wymieniają się tytułami, bez konieczności płacenia doli jakiejś trzeciej stronie. Nic więc dziwnego, że w ostatnich latach reputacja Gamestop mocno podupadała, a wybuch pandemii zdawał się być jedynie gwoździem do trumny samej marki. Jednak gdyby była to kolejna nudna historia o upadku kolejnego nudnego biznesu, to z całą pewnością nie zajmowalibyśmy się nią w ramach naszego newslettera – nie martwcie się więc, jeszcze będą emocje i fajerwerki, bo nie wszystko poszło tu tak gładko, jak choćby nasze przejście do segmentu z newsami 😊
#1 CyberRemote zmartwychwstał
Zastanawialiście się kiedyś nad niesamowitą relacją, jaką ma autor branżowych newsletterów ze swoją publicznością? Ja piszę te słowa siedząc na kanapie w dość rześką niedzielę, a Wy zapewne będziecie czytać ten tekst ładnych parę dni później, w Bóg wie jak odległym miejscu. To jest, Moi Drodzy, internetowa praca zdalna w pełnej krasie! Zdalność to niesamowity trend, który szczególnie w ostatnim roku zachowuje się, jakby był początkującym rekinem finansjery, który dopiero co odkrył kokainę – wszędzie go pełno i wszyscy wróżą mu naprawdę wielki sukces. Bardzo podobnie musiała myśleć rada programowa tegorocznej konferencji #CyberRemote, która to właśnie stawia na piedestale mobilność i jej rosnące znaczenie dla naszego codziennego życia. #CyberRemote startuje już 15 kwietnia, więc jeśli i Wy, popijając czasami zimną kawę na swojej kanapie, macie głębokie rozkminki o pracy zdalnej i jej wpływie na psychikę nas wszystkich, to zapraszamy serdecznie (oczywiście online)o tutaj
#2 Marki zbuntowane
Gdyby ktoś miał wątpliwości, czy pierwszy akapit tego newslettera był rzeczywiście prawdą i czy naprawdę żyjemy w czasach, gdzie za każdym właściwie rogiem kryje się jakaś epicka historia o kolejnym przewrocie statusu quo, w których to maluczcy walczą o swoje prawa z wielkimi tyranami, to ja nie będę Was dalej przekonywać. Przekonać Was za to może nowa konferencja „Zbuntowane marki”, której głównym celem jest bronić wspomnianego akapitu do ostatniej kropli krwi, jednocześnie pokazując Wam, jak bunt i aktywna partycypacja marek w tematach ważnych społecznie i politycznie wpływa na ich wizerunek i komunikację. Przygotujcie więc dobre buty do uciekania przed policją i weźcie ze sobą swój najlepszy i największy transparent, bo już 11 marca #zbuntowanemarki pokażą Wam, gdzie odnaleźć granicę społecznego zaangażowania w czasach, w których zaangażowanie zdaje się dominować dyskurs publiczny i ekonomiczny. o tutaj
#3 Nowi
Mimo bogatego wachlarza przeciwności losu, jaki mogliśmy obserwować o ostatnich czasach, 3 odważnych śmiałków postanowiło mimo mrozu i marazmu przyłączyć się do naszego szanownego grona ekspertów od tematów wszelakich. Powitajcie więc Annę Karcz-Czajkowską z JCD, Karolinę Kuzię z UCE GROUP LTD oraz Piotra Wojnarowicza z YourCX – niechaj Wam przyszłość przyniesie tylko wzrosty, a Wasze badania sławę i bardzo sowite premie. Bo to naprawdę fajnie, że jesteście z nami <3 :="" p="">
Serdecznie gratulujemy!
Jest koniec stycznia 2021 roku – Gamestop właśnie dogorywa powoli jako biznes, co bardzo wyraźnie widać na ich notowaniach giełdowych. Widać to tak dobrze, że gigantyczne fundusze hedgingowe1, jak choćby Melvin Capital, postanowiły wykorzystać tendencję spadkową marki i skorzystać na niej finansowo dzięki instytucji „krótkiej sprzedaży” (ang. Short Sell).
W dużym uproszczeniu, krótka sprzedaż polega na zakładzie. Fundusz obstawia, że dana marka będzie spadać w notowaniach - by to udowodnić, wypożycza akcje tej firmy od innych inwestorów i sprzedaje od razu za aktualną cenę. Następnie czeka aż notowania firmy, której akcje wypożycza spadną, by potem spłacić dług wypożyczającemu, ale za niższą cenę i zatrzymać dla siebie różnicę (tak, wiem, giełda to naprawdę pokręcona sprawa). To, co powinniście wiedzieć na koniec dnia jest jednak dość proste – jeśli notowania marki, która jest poddana „krótkiej sprzedaży” maleją – wielkie fundusze inwestycyjne się bogacą. Jeśli natomiast jakimś cudem te notowania pójdą do góry – wielkie misie finansjery będą raczej niezadowolone, bo mogą stracić ogromne pieniądze.
Kto jednak mógłby przeciwstawić się kilku gigantycznym funduszom inwestycyjnym, które zmówiły się ze sobą, by szybciej wykończyć, już i tak umierającą, markę? Jaki śmiałek mógłby w naszej historii zagrać rycerza, który ratuje niewiastę z paszczy rozwścieczonego smoka? Otóż nie jest to jeden mąż, a cała armia mężów, znana pod szyldem Wallstreetbets . WSB to subredit, czyli jedno z 2,2 miliona oddzielnych forów internetowych , które skupia w sobie jedno z największych na świecie mediów społecznościowych, jakim jest Reddit. Wallstreetbets działa od 2012 roku i składa się w równej mierze z byłych pracowników wielkich funduszy inwestycyjnych, jak i zwykłych piwniczaków z dostępem do Internetu. Jeśli więc myślicie, że to dobrze naoliwiona maszyna do kalkulowania i prognozowania zachowań rynku giełdowego, to śpieszę donieść, że nic bardziej mylnego. To zlepek tysięcy ludzi z szeroko pojętej klasy średniej, którzy porozumiewają się ze sobą za pośrednictwem memów internetowych i którzy starają się jakoś dorobić na boku, grając na giełdzie, tak jakby grali w kasynie.
Wallstreetbets szybko zwróciło uwagę na zakłady wokół Gamestopu i wpadło na tak samo radykalny, co absurdalny pomysł: a co gdyby zagrać finansowym gigantom na nosie i zacząć masowo wykupywać akcje sklepów z grami, jednocześnie windując ich cenę w górę, co z kolei spowoduje ogromne straty dla obstawiających upadek marki funduszy inwestycyjnych? To, co zdarzało się potem zdarza się w sieci niezwykle rzadko – planety ustawiły się w jednej linii, logika na chwilę wyszła się przewietrzyć, a większość domorosłych inwestorów widzących post z pomysłem na forum uznała go za pomysł bardzo dobry. I tak zaczęło się wielkie wykupowanie akcji Gamestopu, które poprowadziło za sobą całą lawinę zdarzeń i konsekwencji tak absurdalnych, że Netflix mógłby już teraz zrobić z tej historii nowy serial. W zaledwie kilka dni akcje firmy wzrosły z 18$ do prawie 450$, co z kolei spowodowało, że wspomniane wcześniej wielkie fundusze spadły w notowaniach o prawie 50% i były zmuszone zaciągnąć pożyczki w wysokości prawie 3 miliardów dolarów na pokrycie strat ze złej prognozy.
Widzicie, często w ramach „Zapytajnika” staramy się zgłębiać tajniki zachowań szeroko pojętej kultury Internetu i jej nieustannych prób nawiązania komunikacji z naszym ”prawdziwym światem”. O ile jednak najeżdżanie strefy 51, czy nazywanie starszych osób „Boomerami” mogło przez wielu zostać odebrane jako najwyżej ciekawostka, o tyle tutaj możemy już porozmawiać troszkę poważniej, bo 3 miliardy dolarów to już poważny pieniądz, który zwraca na siebie swoją uwagę tak, jak robi to ta pani z tego mema o zwracaniu na siebie uwagi.
Jeśli próbujecie sobie teraz wyobrazić reakcje prezesów tych funduszy na wieść o tym, że zostali wykiwani przez bandę internetowych trolli, to nie musicie starać się szczególnie ciężko, bo w Internecie jest pełno wywiadów. W czasie jednego z nich Lee Cooperman, prezes Melvin Capitol, przechodzi coś w rodzaju chwilowego załamania nerwowego.
Na tym jednak się nie skończyło. Wallstreetbets nie chciał odnieść jedynie finansowego zwycięstwa, lecz także (lub przede wszystkim) zwycięstwo moralne - internautom chodziło nie tylko o pokazanie jak łatwo można wykorzystać hazardową część giełdy przeciwko wielkim firmom, ale o samo przyznanie się tychże wielkich firm, że giełda to takie kasyno dla naprawdę bogatych. Tak też zaczęła się akcja trollowania prawdziwego Wallstreet, przez choćby wykupowanie za ich własne pieniądze bilbordów w Times Square, wyśmiewających całą sytuację. I to jest bardzo ważny kontekst, bo o ile giełda ma wiele historii wielkich wzlotów i upadków, o tyle nie ma ani jednej, w której jedna ze stron wydaje się nie mieć absolutnie żadnego poszanowania dla samych pieniędzy i podkreśla na każdym kroku, że jest tutaj tylko po to by zrobić sobie drinka z łez miliarderów.
Złość, jaką wywołało bezczelne i przekomiczne zachowanie Wallstreetbest zaczyna się jednak mścić na naszych „bohaterach”. Na początku stycznia popularna aplikacja do grania na giełdzie „Robinhood” zablokowała swoim użytkownikom możliwość wykupowania akcji Gamestopu, co pociągnęło za sobą całe stado podobnych zabiegów u różnych brokerów. Na pytanie czemu aplikacje blokują możliwość kupna, odpowiadają, że nie mają wystarczających funduszy, by pokryć tak duży ruch w stosunku do akcji Gamestopu. Internet jednak i tak uparcie wierzy w swoją wersję zastraszania małych firm przez wielkie i pokrzywdzone całą sytuacją koncerny. Już teraz amerykańska SEC (Securities and Exchange Commission) oraz Kongres przyglądają się uważnie sprawie, prowadzone są też pierwsze przesłuchania z moderatorami odpowiedzialnymi za Wallstreetbets. Jest bardzo prawdopodobne, że cała sytuacja skończy się źle dla uczestników forum, mimo że nikt na razie nie ma pomysłu, za co właściwie mieliby być potencjalnie ukarani.
I tutaj na razie musimy postawić kropkę, bo w chwili pisania tego tekstu w całej aferze z Gamestopem jest więcej pytań niż odpowiedzi. Co to oznacza dla rynku jako takiego? Czy skoro Reddit udowodnił, że jest w stanie wpłynąć masowo na akcje jednej firmy to co stoi na przeszkodzię, by zrobił to ponownie? Dlaczego uruchamiane są instytucje rządowe i żąda się regulacji tylko wtedy, gdy pokrzywdzonym przez system są wielkie koncerny, a nie zwykły Kowalski? Już teraz planowane są podobne do Gamestopu zorganizowane akcje, jednak zbliżające się widmo reperkusji jest na tyle realne, że może odstraszyć niejednego internautę zastanawiającego się nad dołączeniem do rebelii.
Najważniejsze jednak w całej tej historii nie są pieniądze, a sama opowieść. Wallstreetbest nie patyczkuje się w narracji i jednocześnie stawia siebie w roli bohatera, który właśnie z całej pary zasadził kopa w krocze establishmentowi USA. Bardzo możliwe, że gdyby nie rosnące stopy bezrobocia, spadek kapitału i gigantyczne zarobki na pandemii przez (i tak już) najbogatszy 1%, nic takiego jak Gamestop nie mogłoby się wydarzyć. Jednak teraz nie żyjemy w czasach pełnych logiki, a raczej wkurzonej klasy pracującej, która ma o wiele więcej wolnego czasu i stałe łącze internetowe w domu. Walka z establishmentem to narracja tak stara, jak sama ludzkość. Jednak trzeba Redditowi przyznać, że od dawna nikt tej historii nie opowiedział tak dobrze i tak dobitnie jak oni. Grupa internetowych rebeliantów właśnie pokazała gigantom finansjery, że ich rynek wcale nie jest „rynkiem efektywnym” czyli takim, w którym gracze kierują się wyłącznie rozsądkiem i zyskiem. Ludzie (a szczególnie ludzie współcześni, a już najszczególniej współcześni internauci) to istoty wysoce nielogiczne, które oglądały tę jedną scenę w „Batmanach” Nolana, w której Joker pali cały stos pieniędzy i pamiętają ikoniczny dla serii cytat - „some men just want to watch the world burn”.
I może cała ta afera z Gamestopem nie spali nam kapitalizmu, jaki wszyscy znamy i kochamy, ale założę się o dobre piwo, że na pewno podgrzeje w nim atmosferę i sprawi, że jeszcze długo będziemy rozmawiać o konsekwencjach tej historii. Dlatego jeśli ktoś z Was jest właśnie w swojej personalnej narracji buntu przeciwko czemukolwiek, to pamiętajcie proszę, że nie zawsze liczy się wygrana. Czasami dobrze jest po prostu naprawdę wkurzyć drugą stronę, robiąc rzeczy totalnie nielogiczne i nieprzewidywalne. Mamy bowiem rok 2021 i coraz trudniej mówić jednoznacznie o „wygranych” i „przegranych” – liczą się tylko Ci, którzy mają dobrą historię do opowiedzenia 😉
Krzysztof Domeradzki
PTBRiO
Marek Biskup
1970 - 2021
W poniedziałek, 8 lutego 2021 roku zmarł Marek Biskup - nasz kolega, przyjaciel i jeden z najbardziej znanych i szanowanych badaczy, jakie nasze grono miało zaszczyt znać. O Marku można by napisać parę książek, ale nie uważam się za osobę do tego najlepszą. Znałem Marka, pracowałem zanim i miałem przyjemność na własne oczy zobaczyć jaki wpływ potrafił mieć na ludzi. Jedyne co mogę teraz powiedzieć, to że naprawdę brak mi słów, które mogły by oddać sprawiedliwość jego osobie i temu co znaczył dla innych.
Róży, Ewie, Michałowi i wszystkim jego bliskim chciałbym złożyć tylko najszczersze wyrazy współczucia i wsparcia - w imieniu swoim i całego naszego grona.
Znać Marka było przywilejem, pamiętać go będzie naszą wspólną misją.
Krzysiek Domeradzki
Dowiedziałem się, że można być silnym facetem a jednocześnie kochać poezję. Można być uporządkowanym a jednocześnie umieć czerpać radość z włóczęgi. Da się wejść do pokoju pełnego obcych ludzi i sprawić, że będą z Tobą otwarcie rozmawiać, traktując Cię jak kogoś bliskiego. Można kochać życie i śmiać się do łez. Można mieć pomysłowość, która gra dobrze z ciekawością. Można samemu budzić podziw i jednocześnie umieć budować innych ludzi. Można upadać i podnosić się jakby nic się nie stało, czasem wbrew fizyce. Można..., ale to wszystko w jednej osobie mieści się niezwykle rzadko. Miałeś na mnie ogromy wpływ. Wiele się od Ciebie nauczyłem. Nigdy tego nie zapomnę. Zawsze byłeś przed innymi, odkrywając z ciekawością nowe miejsca. Słyszę Twój szemrzący ciepły głos, Kochany Podróżniku. I śmiech, którym nie dało się nie zarazić.
Łączę się myślami z Rodziną i Bliskimi Marka.
Dobromir Ciaś
Marek, był dla wielu członkiń i członków naszej społeczności bardzo ważną osobą, z którą łączy nas wiele wspomnień. Jeśli chcesz podzielić się swoimi napisz do nas. Opublikujemy je tu na wieczną pamiątkę.