Czy pamiętacie pierwszą prezentację z Insummit Youth? Była to Gra w klasy, czyli Interaktywna podróż - z Marią Perschke - po klasowości Generazji Z. i za nieprzypadkowe uznaję, że to klasowość pojawiła się na scenie jako pierwsza.
Zobaczyłam ją także w sesji Praca i pieniądze, gdzie Katarzyna Bułka i Małgorzata Hamela opowiadały o Zetkach z długami1 i choć ich wystąpienie nie było bezpośrednio o klasach, trudno było o nich nie myśleć, widząc cele pożyczek młodych: dla jednych podróże albo rata na smartwacha a dla innych spłacanie długu po rodzicu lub próba samodzielnego utrzymania dwójki dzieci. Znowu Konrad Lang w sesji Rozrywka rozprawiał o walkach Fame MMA - czyli igrzyskach moralności dla klasy ludowej.
Niewątpliwie klasowość była tu i tam - i albo jest to dla mnie coś nowego, albo na ten temat ostatnio mocniej uważam, czym i Was chciałam zarazić dzisiejszym Uważnikiem.
Temat klas społecznych i ruchu pomiędzy nimi, czyli awansu społecznego (rzadziej deklasacji), wraca do szerszego dyskursu akademickiego i literackiego. A same klasy społeczne przestają być wyrażeniem brzydkim. Jeśli tego nie wiecie, to można, A nawet dobrze jest o nich ponownie mówić. Jednak nie po to, aby wracać do społecznego podziału na klasy lepsze i gorsze (tu wciąż używa się brzydkich słów typu klasa niższa), a raczej aby mówić o cenie awansu, którą przeszły pokolenia powojenne - czyli nasi rodzice, dziadkowie a dla młodszych pradziadkowie. I zastanowić się, co nasz obecny stan/status/klasa oznacza i jaką miał cenę? Oraz czy znamy jego historię?
Jako że ten tekst powinien być raczej lekki, i raczej krótki aby mieć szansę w walce z Waszym palcem “scrollującym” (kiedyś zwanym kciukiem), nie mogę rozwodzić się nad tym, czemu gramy znów w klasy. Mogę Wam tylko podsunąć skróty myślowe, które musicie przefiltrować swoją inteligencją.
Przez poprzednie trzy dekady raczej chcieliśmy wywodzić się ze szlachty. Ostatnie lata natomiast to powrót do historii ludowych, których bestseller 2023 roku “Chłopki. Opowieść o naszych babkach” jest potwierdzeniem a raczej przyczyną wzmocnienia trendu, że teraz “wszyscy jesteśmy z chłopów i chłopek”. A skoro większość z nas uważa się za klasę średnią - 77% Polaków uważa, że zalicza się do klasy średniej! 2 - to prowadzi nas to do naciąganego, ale chwytliwego wniosku, że “wszyscy jesteśmy z awansu”.
Oczywiście, jak w każdej generalizacji, jest w tym także nieprawda. Chociażby taka, że część doznała deklasacji po wojnie. a następnie inna część, po transformacji ustrojowo-ekonomicznej lat 90. - także spadku statusu społecznego (np. górnicy, pracownice fabryk). Ale nerwowym przypominam - to nie rozprawa naukowa. To tylko felieton.
Pisząc o awansie mam na myśli ten, który dokonał się po wojnie, kiedy socjalizm państwowy promował transformację chłopów w robotników. Ale także urzędników średniego szczebla, nauczycieli czy inżynierów, aby rozwijać państwo, które miało wiele potrzeb a niedosyt wykwalifikowanych zasobów ludzkich.
Jeśli więc prześledzicie własne historie rodzinne, część z Was może uświadomić sobie, że być może Wasza babka/mama zajmowała się jeszcze pasionką, tymczasem Wy jesteście po uczelniach wyższych, brylujecie na kolorowych scenach konferencyjnych albo wydajecie ważne raporty.
Jak do tego doszło? No właśnie - teraz niezręcznością jest powiedzieć - “nie wiem”! Albo - “sam do tego doszedłem/doszłam”. Dzisiaj fajnie jest znać historię swojego awansu. Choćby ze zwykłych, odwiecznych ludzkich rozkmin - kim jestem? Czyli rozważań prowadzących do samopoznania - pomocnego w świadomym braniu się z życiem za bary. Dobrze jest znać swoją sztafetę pokoleń i odczarowywać fantazje, niezależnie czy to szlachtomania czy chłopomania. Dodatkowo fajnie jest zupełnie nie wstydzić się tego, co a raczej kto był przed. Uwierzmy osobom, które w kulturze zajmują się tym tematem zawodowo. Na przykład noblistce Annie Ernaux, która z całego burzliwego życia najbardziej żałuje, że wstydziła się swojego prostego ojca, czy przytaczanemu w poprzednim newsletterze Patrykowi Różyckiemu, który maluje swoją społecznie wykluczoną rodzinę, aby wszystko wypowiedzieć, nic nie ukrywać i nie musieć się wstydzić - zobacz np. obraz Wstydząc mojego taty, kiedy wypowiadał się na obronie mojego dyplomu, przerwałem mu, prosząc, by skończył:
Czy wiemy, jak skomplikowane i ciekawe historie awansu kryją się w naszych własnych losach? Czy umiemy snuć swoją własną opowieść? Taka autoarcheologia (za A.Ernaux) może nadać nową oś naszej własnej narracji.
Świetnie temat awansu społecznego rozkłada Maciej Jakubowiak w fascynującym eseju “Hanka. Opowieść o awansie”. To historia matki autora, ale także jego babki i dziadka. Poznajemy więc losy babci Albiny, pochodzącej z głębokiej wsi i biedy, która pierwszy raz do syta najadła się dopiero w czasie wojny na przymusowych robotach “u dobrego Niemca”. Następnie idziemy przez historię jego matki - już z maturą i biurową pracą w fabryce, choć bez żadnych wybitnych osiągnięć. I wreszcie dochodzimy do losów pisarza, ich potomka - akademika i literata - z klasy miejskiej inteligencji.
Jakubowiak prowokacyjnie już w pierwszym zdaniu mocno zaczyna, że “Mama była nikim”, bo skoro ma pisać o awansie, to powinien założyć, że poprzednie pokolenia były gorsze… Oczywiście autor obala tę tezę na różnych poziomach. Jednocześnie pokazuje, że tak błyskawiczne zmiany w życiorysie każdego kolejnego pokolenia niosą nie tylko bezdyskusyjnie pozytywne zmiany, ale także poczucie niedopasowania w nowych rolach. Co rymuje mi się z przytoczonym przez bardzo egzaltowanego dziennikarza muzycznego i podróżnika powiedzeniu, że frak dobrze leży dopiero w trzecim pokoleniu…
Skoro więc “wszyscy” jesteśmy z awansu, to także “wszystkim” nam czasem niewygodnie w za dużych lakierkach, nowych garsonkach, na designerskich pufach tarasów z widokiem na warszawski Manhattan. Bo już nie należymy tam, gdzie nasi rodzice/dziadkowie, a jednocześnie w nowych miejscach towarzyszy nam syndrom oszustów i oszustek. (Z ciekawostek: w poście Bartłomieja Bracha możecie przeczytać o pozytywnych wartościach wnoszonych przez “oszustów”).
Trzy różne optyki na temat awansu społecznego: Maciej Jakubowiak, “Hanka. Opowieść o awansie” - historia autora napisana z dystansem, humorem i wielką uważnością na historię przodkiń. Patryk Różycki - sztuki wizualne - czyli intymne spojrzenie na własne emocje wyobcowania w nowej roli artysty i silnej przynależności do rodziny z nizin społecznych. Magda Szcześniak - “Poruszeni. Awans i emocje w socjalistycznej Polsce.” - akademicka kopalnia wiedzy i historii osób, które w PRL doświadczyły awansu społecznego.
Szczególnie polecam Wam poniższą rozmowę całej trójki.
No dobrze, to teraz trzeba zadać to ordynarne pytanie: jakie to wszystko ma znaczenie dla marek, z którymi pracujemy?
Może nowy trend w nazwach?
Kiedyś dobre wędliny powinny były pochodzić z ziemiańskiego kredensu (ten krakowski zbankrutował), teraz raczej od chłopa. a za chwilę od kogo? Na pewno jest ktoś, komu trzeba tylko potrzymać piwo i zaraz to wymyśli.
Ale na serio wydaje mi się, że dla nas znaczenia nie ma to żadnego. Że w naszym insightowo-badawczym świecie segmentacje to temat powszedni i dzielenie ludzi na grupy to codzienność. Jesteśmy mistrzami w parcelowaniu i dedykowaniu targetom odpowiednich produktów. Jaskrawo widać to np. w szerokim portfolio producentów piwnych. Mają tam piwo dla klasy ludowej, średniej, a nawet szlachty - jeśli lubimy puszki z kontuszem.
A na rynku wszystkie klasy i tak spotkają się w dyskoncie, gdzie można kupić kurczaka za 4,99 zł (na pewno taniej niż u konkurencji), ale i mrożonego bażanta w promocji. Jesteśmy równi stojąc w tej samej kolejce w dyskoncie. Choć koszyki mamy już zupełnie innej wagi.
Swoją drogą to ciekawe, czy nasze awanse społeczne, a z nimi takie atrybuty jak podróże (tanimi liniami lotniczymi) sprawią, że staniemy się bardziej wyczuleni na produkty, które konsumujemy? Czy po powrocie z Włoch dalej będzie nam smakował makaron marki własnej z toskańskim widokiem na opakowaniu? Bo te skojarzenia i znaczenia opakowań są misternie dla nas utkane - to wiemy; ba! sami jako branża nad tym pracujemy.
Natomiast kiedy, mając awans, pieniądze i nowe doświadczenia, będziemy chcieli wydawać znacznie więcej na włoskie pasty, francuskie sery i greckie oliwy najwyższej jakości? Czy sam grubszy portfel wystarczy, czy póki co za mocno w nas siedzi “skoro nie ma różnicy, to po co przepłacać”? Może produkty premium będą dobrze (i masowo) leżeć dopiero na talerzach trzeciego pokolenia? A może marki własne premium to wszystko, na co nas-konsumentów stać3? Dosłownie i w przenośni.
Ale jeśli już teraz jesteście wystarczająco świadomi i majętni, to być może w poszukiwaniu najwyższej jakości podniet spożywczych (czytaj high cuisine), traficie do restauracji Blue Hill Dana Barbera w stanie Nowy Jork. Jego rewolucyjna restauracja opiera się głównie na produktach z farmy, w której się znajduje. Jako przystawkę możecie tam dostać ich własne pomidory, rzodkiewki czy single-udder butter, czyli masło zrobione z mleka od jednej krowy (udder-wymię). Patrząc na to4, miałam wrażenie, że takie rzeczy jadali właśnie moi wiejscy przodkowie z jedną krową za ścianą...
Ja tymczasem czekam:
- na ogłoszenie programu na wrześniowy Insummit -ponad 200 zgłoszeń robi wrażenie,
- Wasze myśli i maile (Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript. ), dziękując serdecznie za ostatnie,
- tydzień włoski w dyskoncie.
Baci,
Magdalena
1 7 637 zł - tyle wynosiło średnio saldo zadłużenia osób 18-24 lata. Źródło danych w przytaczanej prezentacji: Biuro Informacji Gospodarczej InfoMonitor i Biuro informacji Kredytowej, styczeń – lipiec 2023
2 Badanie CBOS z 2020 r “Klasa niższa, średnia i wyższa. Charakterystyka w oparciu o autoidentyfikacje Polaków”. Wyniki badania poddawane są licznym polemikom i komentarzom, m.in. socjologów i ekonomistów. Na pewno dochody Polaków, czyli jeden z istotnych warunków przynależności do klasy, nie wskazują na taką nadreprezentację klasy średniej. https://innpoland.pl/204530,klasa-srednia-kto-do-niej-nalezy-sprawdz-ile-musisz-zarabiac
3 Póki co, rynek marek własnych rośnie i przyspiesza w każdym kryzysie. Private Labels stanowią już ponad 20% wszystkich wydatków Polaków na produkty spożywcze, kosmetyczne i chemii gospodarczej wg danych firmy GfK – An NIQ Company, a także danych firmy Consumer Panel Services GfK
4 Ale jeśli nie traficie do Blue Hill, możecie jak ja popatrzeć na odcinek o tej restauracji. Na tacy podaję Wam bardzo mile spędzone 40 minut. Czyli ten czas, który średnio spędzamy na wyszukiwaniu ciekawego filmu na wieczór.Netflix, Chef’s Table, sezon 1, odcinek 2, Dan Barber