fbpx
 
 
uwaznik4a
 
 

 

Myślę, że początek nowego roku to dobra okazja na lekki felieton o końcu świata.

Tak mnie jakoś natchnęły te młode listki na drzewach, bezużyteczne sanki, majaki zimy, które trwają tylko przez noc. Takie niewinne i bezbolesne znaki katastrofy. Zresztą zimą ocieplenie klimatu boli jakby mniej. Reportażysta przyrodniczy Daniel Petryczkiewicz* powtarza często za Czesławem Miłoszem, że innego końca świata nie będzie. Ale niestety tragiczne powodzie i pożary przeczą tylko jego subtelnym oznakom.

Jeźdźcy ekologicznej apokalipsy wieszczą, że konsumujemy Ziemię za mocno. Daruję sobie wyliczanie ile i w jakim tempie zużywamy wszystkiego jako bogatsza część ludzkości. Nie sądzę, aby katedra tego felietonu była postawiona, aby głosić z niej złą nowinę. Znamy ją i tak. Znamy swoje grzechy, za wszystkie serdecznie nie żałujemy i nie obiecujemy poprawy.

conspiracy

Po prostu radzimy sobie z tą nowiną jak umiemy. Jeden przez lęk klimatyczny, druga przez aktywizm, a jeszcze inna osoba przez denializm klimatyczny. No judgment. Wszystkie chwyty naszej psychiki dozwolone. Każdy chce koniec świata przeżyć jak najlepiej. Sama na ukojenie nerwów szepczę prastarą mantrę mych przodków jakoś to będzie.

Ukojenia można byłoby szukać w pięknie dzikiej przyrody. Tylko tutaj też czyha pułapka. Bo znaleźć dzisiaj dzikość, bez śladów i dźwięków odludzkich jest bardzo trudno. Szukającym spokoju coraz trudniej znaleźć miejsce na kąpiel leśną (daw. spacer). Wszędzie wdziera się antropocen. Czasem łagodny jak miś szumiś - szum trasy, a czasem dosadny jak hałas harwesterów. Jak zrobić Shinrin-yoku, gdy lecą wióry?, pytacie w faxach do mnie. Drwa rąbią, bo drewno zakontraktowane z Chinami - naszym największym odbiorcą, cierpliwie odfaksowuję. Ale nie ma się co obrażać. My przecież też od nich kupujemy dużo fajnych, a przynajmniej tanich rzeczy. Nie ma co przedrażać! Nasze drzewa za wasze szklane koraliki.

Borze szumiący! Chciałam lekki felieton.

Tylko tak ciężko jest pisać lekko. A zwłaszcza o przyrodzie.


Dzikość

Słuchajcie! Uważam, że niefajnie jest mówić smutno o końcu świata. Więc mam też dobre wieści z czasu apokalipsy!

marki

Po dzikość nie musimy lecieć do Norwegii1 ani jechać do Puszczy Białowieskiej. Możemy ją znaleźć blisko siebie. Bywa nawet w najściślejszych centrach miast. Owszem, czasem jest to dzikość na miarę naszego końca czasu, jak mewa, która kończy po kimś capricciosę2 i ten zachwyt wymaga pewnej ekwilibrystyki... Ale czasem może przyjść to dużo łatwiej.

Polecam Wam do tego “Atlas dziur i szczelin” Michała Książka, z krótkimi, a do tego świetnie napisanymi tekstami. Autor, który jest poetą, kulturoznawcą, a jednocześnie inżynierem leśnikiem i ornitologiem, pochyla się nad zwierzętami i roślinami, z którymi współdzielimy miasto. Rzecz jest głównie o Warszawie, ale same insighty przyrodnicze mogą być zbieżne do innych miast. Jest więc o wronach siwych w gnieździe na palmie na rondzie de Gaulle’a (no dobra, to typowo stołeczna miejscówka). O szpaku, który uwił gniazdo we wlewie paliwa do jednego z bombowców na dziedzińcu Muzeum Wojska Polskiego. Albo o pszczołach, dla których główne skrzyżowanie miasta to ważny szlak transportu pyłku kwietnego. Chodzi o kilogramy tego towaru dostarczane przez błonkoskrzydłe kartele.3

Kowaliki, mazurki, murarki dwubarwne, złotolitki, kruszczyce złotawki, mchy gatunku szurpek. W swoich miniaturach Książek rzuca tymi nazwami mimochodem, lecz ja odbieram je jako wyrzut sumienia: I mądry jesteś tak, że aż słów podziwu brak, Dlaczego - powiedz mi - tak mało wiesz? Małooooo wieeeesz... Nie znam ich imion, więc jak mam je zauważać i się nimi przejmować? Z tą książką staje się to łatwiejsze. A postać autora, który będąc przewodnikiem po Puszczy Białowieskiej potrafi dzikość odnaleźć także w mieście - bardzo inspiruje do zmiany perspektywy.

Atlas dziur i szczelin zdobył w 2024 roku nagrodę za książkę o tematyce warszawskiej (choć występują tu także Kraków, Łódź, Toruń, Gdańsk). Tu możecie posłuchać, jak autor opowiada o dzikim życiu w mieście, a Krystyna Czubówna czyta fragmenty.


Czas najwyższy zmienić perspektywę i znaczenie dzikości. Dziś każdy jej skrawek warto zauważyć. Umieć nazwać, co w nim żyje. Oswoić. Bo na dziś zostały nam właśnie skrawki natury - to znowu Petryczkiewicz - i nie powinniśmy oddawać ich nikomu bez walki. Wszystko, co zielone w mieście, to coś, co przetrwało.

Nowe spojrzenie na dzikość to przychylność wobec zarośniętego właśnie na dziko, a nie homogenicznie trawnika, wobec miejsca dla drzew, w których dziurach ptakom łatwiej zakładać gniazda niż w budkach lęgowych (nagrzewają się w upale, zamiast utrzymywać niższą temperaturę jak dziupla). Czy w namyśle nad sensownością fontanny. W czasach suszy brzmi tak samo sensownie jak przygrywający kwartet smyczkowy na tonącym Titanicu.

Czy potrzebujemy tej nowej perspektywy, bardziej czułej i uważnej na nie-ludzką naturę? Zdecydowanie.

Ta biznesowa nie porywa a wręcz rozczarowuje, chociaż to w niej pokładamy nadzieję4. Spójrzmy na język tytułów wystąpień Insummitowej sesji o Odpowiedzialności marek. Dwa z trzech mają zabarwienie fekalne. a w środkowym chodzi o strategiczny zasób, którym zajmują się podmioty publiczne i który nie uznaje granic administracyjnych. Kiedyś mówiło się na to rzeka.
marki

Kryzys ekologiczny to przede wszystkim kryzys wyobraźni (Lawrence Buell), a więc też kryzys narracji, języka i patrzenia na przyrodę. W Polsce nasze największe dziedzictwo to przyroda. Mamy dzikie plaże (choć umierające morze), puszcze, bagna, torfowiska. Mamy wilki, niedźwiedzie, żubry czy dzikie brzegi rzek w środku miast.

Ale dzikość to dziś także wróble zwyczajne, sarny zaklasyfikowanie jako gatunek najmniejszej troski, resztki leszczów w Odrze, zające szaraki, buki, chabazie, wydepczyska - “pospolite” byty pozaludzkie. Nie muszą być wyjątkowe, aby miały swoje miejsce i prawo do istnienia. Przyroda nie jest od tego, by nas cieszyć i dostarczać ukojenia. Przyroda jest po to, aby być. A że przy okazji my literalnie potrzebujemy jej do życia - to inna sprawa.

Wciąż mamy u nas dzikość. Ale rozszerzmy jej mentalną definicję, aby towarzyszyła nam do końca świata.


PS. A jeśli chcesz się podzielić ze mną refleksjami na temat dzikości, niezmiennie czekam na wiadomości pod Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.


*Daniela Petryczkiewicza możecie śledzić na IG lub Fb, gdzie znajdziecie historie wypraw w bliską przyrodę i relacje z ratowania przyrodniczych skrawków. Dla lubiących podcasty bardzo ciekawa rozmowa o wypaleniu aktywistystycznym i odwadze towarzyszenia przyrodzie w jej odchodzeniu.

 

A z Trójki, którą znów można polecać, wrzucam Wam audycje Stanisława Łubieńskiego, kulturoznawcy, miłośnika przyrody i pisarza, laureata nagrody publiczności Nike z 2016 roku za książkę “Dwanaście srok za ogon”. Jest sporo także o ptakach w mieście.

 


ksiestwo
 
 

 

1 W pięknej Norwegii (ale też Szwecji czy Finlandii) wcale nie jest tak błogo jakby się spragnionym natury wydawało. Co roku pozwala się tam zabijać około 30% populacji wilków (w Norwegii w 2023 było to 25 wilków przy populacji około 80). Dla porównania w Polsce ich populację szacuje się na około 2 tysiące a zastrzelenie każdego osobnika, jak ostatnio dwuletniego wilka Lego odbija się słusznym i głośnym echem.

2 Wpływ miejskich odpadów spożywczych na ptaki nie jest jednoznaczny. Michał Książek w “Atlasie dziur i szczelin” pisze, że w prowadzonych na zachodzie Europy i USA badaniach mikrobiomu jelit wróbli stwierdzono, że te miejskie mają wyraźnie podwyższony cukier. Natomiast są także dane wskazujące, że w wypadku mew południowych żerujących na wysypiskach to były one w lepszej kondycji niż te żyjące nad morzem.

3 cytat z Atlasu dziur i szczelin; autor podaje, że w samym ścisłym Śródmieściu Warszawy i okolicach może żyć nawet dwanaście milionów pszczół miodnych.

4 Według raportu Ziemianie Atakują, 46% Polaków uważa, że to koncerny energetyczne powinny w pierwszej kolejności podjąć działania w celu uniknięcia możliwej katastrofy ekologicznej, a 36% że korporacje i biznes. Ziemianie Atakują, Kantar Polska 2020, N=1000, Polacy 18-65.https://ziemianieatakuja.pl/