Untitled Document

Pomiędzy badaczem i „badaczem”

Rok 2009 powitaliśmy z mieszanymi uczuciami. Z rozmaitych sondaży, chętnie cytowanych w ostatnich tygodniach przez media, wynika, że coraz więcej Polaków obawia się skutków nadchodzącego kryzysu. W swoich obawach jesteśmy solidarni, boją się konsumenci indywidualni i boją się firmy. Branża badawcza zaczyna się bać zmniejszania przez klientów wydatków na badania marketingowe. A przecież – jak można wnioskować z grudniowego felietonu Sebastiana Nowackiego – nie dość, że budżety na badania nie rosną, to jeszcze przybywa „niechętnych całej branży konkurentów korzystających z tego samego portfela naszych klientów”.

Na pierwszym miejscu Sebastian Nowacki wymienił Internet: „chociażby badania własne portali, przeglądarek lub działalność google’a”. Szkoda, że autor nie wyjaśnia w jaki sposób Internet miałby być niechętny naszej branży – ja zewsząd słyszę, że jest przyszłością badań, ale może jestem w błędzie. Jeśli jednak chodziło o researcherów z portali, googla etc. samodzielnie realizujących badania własnych witryn i całego Internetu – cóż, moim zdaniem nie jest to wyraz ich niechęci do branży badawczej, ale raczej racjonalnego działania. Dlaczego nie mieliby samodzielnie realizować badań Internetu, korzystając z własnych bogatych doświadczeń i narzędzi? Tak jest chyba taniej i skuteczniej?

Na drugim miejscu autor wymienił „domy strategiczne”, które – jego zdaniem – „w ogóle dezawuują potrzebę istnienia naszej profesji”. Również ciekawy jestem, na jakiej podstawie autor stawia takie arbitralne twierdzenie. Wg ostatnich danych PTBRiO udział agencji reklamowych, domów mediowych i agencji PR w łącznych wydatkach na badania marketingowe w roku 2007 wyniósł nieco ponad 4%. Nawet jeżeli uznamy, że nie jest to zbyt dużo, to można przypuszczać, że istnieją jednak „domy strategiczne”, które nie dość, że nie dezawuują potrzebę istnienia branży, to nawet zlecają jej badania, co warto i należy uszanować.

Na koniec Sebastian Nowacki wymienił „małe – totalnie nieznane i niemonitorowalne – firemki świetnie egzystujące w gąszczu zbiurokratyzowanych przetargów unijnych”. Można oczywiście zapytać: jeśli są to firemki „totalnie nieznane i niemonitorowalne”, to skąd autor czerpie wiedzę, że tak świetnie im się powodzi? Trudno mi też zrozumieć przekonanie autora, że za to, co złe w krajowych badaniach (a pisze on o „złej jakości, niedotrzymywania obietnic, wyssanych z palca metod i analiz, fatalnej obsługi klienta”) odpowiadają w większości właśnie owe anonimowe „małe firemki”. Znam osobiście badaczy prowadzących swoje mini firmy, nie należących ani do PTBRiO, ani do OFBOR, których bardzo cenię za ich doświadczenie i profesjonalizm. Od 10 lat pracuję po stronie klientów zlecających badania zarówno sieciowym agencjom, jak i małym jednoosobowym – takim zresztą jak ja sam – podmiotom. I mogę stwierdzić jedno: nie ma dobrych i złych agencji, są tylko projekty dobrze i źle wykonane.

Najbardziej jednak zaniepokoił mnie podział, na istnienie którego zdaje się wskazywać autor felietonu: na badaczy naszych – z PTBRiO i firm OFBOR – oraz na badaczy „onych”, nadciągających z internetowych czeluści, „domów strategicznych” i „małych firemek”, by dobrać się do portfeli naszych klientów. Nie podoba mi się taki podział. Do tej pory żyłem w przekonaniu, że o byciu badaczem decyduje głównie to, CO I JAK BADAMY, a nie z KIM i GDZIE. I że nikt nie ma wyłączności na portfele naszych klientów. I dalej w to wierzę, jak również w to, że nie nadejdzie taki czas, kiedy o prawie do nazywania się badaczem będzie decydowało posiadanie certyfikatu stosownej organizacji i zaświadczenie o pracy w agencji zatrudniającej nie mniej niż... No właśnie? Nie mniej niż pięciu, dziesięciu, pięćdziesięciu pracowników? Co decyduje o tym, że jednych nazwiemy firmą, a drugich „firemką”?

Korzystając z okazji życzę wszystkim badaczom dobrego roku 2009, wielu klientów, udanych projektów i pomyślnego rozwoju.

Piotr Dobrodziej, Konsultant Badań Marketingowych
www.DobreBadania.pl

Polskie Towarzystwo Badaczy Rynku i Opinii, ul. Szarotki 11, 02-609 Warszawa tel. 022 648 44 92; tel./fax 022 649 97 75
e-mail: sekretariat@ptbrio.pl; www.ptbrio.pl