Badacze do znaczeń!

Czasami bywa tak, że nagle - ni stąd, ni zowąd - w różnych dysputach filozoficznych zaczynają pojawiać się nazwiska mało znane. Na przykład taki Castoriadis - filozof, o którym mówi się coraz więcej i częściej... a to taki zachodni marksista był. Choć nie całkiem, bo uderzył w naczelną zasadę Marksa, że to "byt określa świadomość". Dla Castoriadisa jest jakby na odwrót - to ciągłe nadawanie znaczeń, czyli ogólniej mówiąc nazywanie rzeczy po imieniu tworzy społeczny byt. I tak oto powracamy do idei zwycięstwa ducha - w tym przypadku znaczenia - nad materią! W tym samym czasie, ale w zupełnie innym miejscu, tęgie głowy marketerów toczą równie filozoficzną dysputę na temat materialności marki. Bo nagle okazało się, że można zyskać więcej za coś czego nie ma, niż za coś co jest. I jak twierdzi wielu tym czymś jest właśnie znaczenie, które chytrze skrywa się za parawanem marki i niepostrzeżenie dopada konsumenta, karząc mu wyczyniać rzeczy różne aby wejść w jego posiadanie. Czy to pragnienie posiadania znaczenia możemy jeszcze nazywać potrzebą?

O posiadaniu znaczenia marzą nie tylko konsumenci ale i właściciele marek. Ach, mieć znaczenie, którego pragną wszyscy. Takie wyjątkowe i niepowtarzalne, nie musi być jakieś tam wielkie ale niech tylko będzie. Czyż to nie jest wyzwanie dla badaczy? Tropić znaczenie, nie dać mu wytchnienia, zobaczyć gdzie się w umysłach konsumentów zagnieżdża, okiełznać je i nad nim zapanować, uczynić je sługą naszych klientów.