Untitled Document

Wschodnim okiem
Metropolis

W metrze, takim jak kijowskie, człowiek czuje się ubezwłasnowolniony.

Położone w radzieckim stylu stacje znajdują się bardzo głęboko pod powierzchnią ziemi. Zjazd po ruchomych schodach, mimo że poruszają się o wiele szybciej niż te w centrach handlowych, trwa po trzy, pięć nawet sześć minut. Często jedne schody nie wystarczają, docierają tylko do połowy drogi i aby dostać się na poziom metra należy skorzystać z kolejnych.

W czasie jazdy na eskalatorze do uszu pasażerów nieustannie dopływają dźwięki i przekazy z umieszczonych co parę metrów głośników. Najmniejszy problem jeśli akurat jest włączona muzyka poważna. Dużo gorzej gdy jest pora na drugi z dostępnych zestawów: informacje o sposobie korzystania z metra. Powtarzane bez końca te same komunikaty, identyczne zdania: Pasażerowie w czasie jazdy po ruchomych schodach trzymajcie się za poręcze... Pasażerowie nie biegajcie po ruchomych schodach, to może... Pasażerowie wsiadajcie żwawo do wagoników metra... nie wsiadajcie po usłyszeniu... itp. itd.

Pranie mózgu rodem z Orwella przerywane Bachem i Vivaldim.

Jednak nic czemu można się przeciwstawić nie jest zbyt straszne. Wystarczy zaopatrzyć się w słuchawki, podłączyć je do telefonu, iPhona, czy jakiegoś innego mp3-pleyera, aby uwolnić się od dobiegających z głośników przekazów.

To na co jednak nie ma się wpływu to wszechobecny tłum [tołpa].

Tuż po odjeździe wagonika pełnego ludzi na peronie zaczynają się pojawiać pojedynczy pasażerowie. Zaczyna się to leniwie. Niczym letni deszcz, który początkowo pada wielkimi, lecz rzadkimi kroplami, aby w pewnym momencie przekształcić się w istną ścianę wody, przez którą nie widać nic dalej niż odległość paru metrów. I tak jak w przypadku letniego oberwania chmury całe zjawisko nie trwa zbyt długo. Wagoniki w godzinach szczytu podjeżdżają częściej niż co minutę.

Przyjeżdżają wypełnione pod olbrzymim ciśnieniem ludźmi, a po otwarciu drzwi następuje gwałtowne wyrównanie różnicy ciśnień pomiędzy wagonikiem a peronem. Zjawisko przebiega z intensywnością rzadko spotykaną w przyrodzie. Ludzie z wagoników wylewają się na zewnątrz, a Ci z peronów są zasysani do środka. Proces ten nie wymaga odrobiny woli z ich strony, tak jak wyrównywanie się ciśnienia gazu w pomieszczeniach o różnych jego ciśnieniach nie wymaga woli ze strony atomów.

Jeszcze w trakcie trwania tego burzliwego procesu z głośników pada komunikat: „drzwi się zamykają”. Po czym maszynista nie zwracając uwagi na wciąż zasysanych do wnętrza wagoników pasażerów ostrzeżenie czy może groźbę spełnia i rusza. W wagonikach tłok jest jeszcze większy niż na peronach. Bezwładności etap dalszy. Ludzie falują to do przodu to do tylu wraz z hamowaniem lub przyspieszaniem pojazdu. Bez szansy złapania się czegokolwiek, bez możliwości upadku.

Jedynym na czym pasażerowie skupiają uwagę jest to co kolorowe. A o tej porze roku kolorowe są tylko reklamy. Jest ich nieoczekiwana ilość i różnorodność. Już przy wejściu do metra atakują „rozdawacze ulotek” i darmowych gazet, choć w odniesieniu do tych ostatnich trzeba przyznać, że kryzys ograniczył zarówno nakłady jak i ilość rozdawanych tytułów. Następnie w czasie podróży eskalatorem w dół zostajemy otoczeni przez długie rzędy city-lightów, mijanych z regularnością 4-6 sekund. Na ścianach widnieją billboardy. W przejściach pomiędzy ruchomymi schodami zawsze wisi włączony telewizor z dźwiękiem podkręconym do granic możliwości, po bokach olbrzymie backlighty. Wnętrza wagonów są powyklejane prostymi plakatami, informującymi np. o tym, że hamburger w znanej międzynarodowej sieci fast-food kosztuje 4,50 UAH (1,8 PLN). Wszechobecne ulotki. Ale można też zauważyć nieco bardziej atrakcyjne kanały komunikacji. Telewizory, po kilka sztuk w każdym z wagonów, z powtarzającym się co kilka minut przekazem. Uchwyty, z miejscem na reklamę. W tunelu za oknem uwagę przyciągają prezentacje multimedialne. Niektóre ze stacji są wyklejone niemalże w stu procentach reklamami, zupełnie jak przejście podziemne pod skrzyżowaniem Marszałkowskiej i Alej w Warszawie.

I mało kto przejmuje się badaniami outdooru. Wypracowywaniem standardów. W końcu w minionym roku przez najbardziej obleganą stację przetoczyło się wg danych zarządców metra ponad 53 mln pasażerów a ogółem metro przewiozło 664 mln ludzi.

A korzystając codziennie z metra i widząc te setki ludzi wjeżdżających i zjeżdżających po ruchomych schodach widzę scenę z „Metropolis” Fritza Langa tylko tym razem z przebłyskami kolorów i w udźwiękowionej wersji.

Piotr Idzik,
GfK Ukraine

piotr.idzik@gfk.ua

Polskie Towarzystwo Badaczy Rynku i Opinii, ul. Szarotki 11, 02-609 Warszawa tel. 022 648 44 92; tel./fax 022 649 97 75
e-mail: sekretariat@ptbrio.pl; www.ptbrio.pl