Pracowitość. Zapracowanie. Przepracowanie. Można jeszcze dosadniej, jak w tytule książki Cześć pracy. O kulturze zap***dolu. Ja tak nie umiem. Ja mówię zachrzan i brzmię żenująco, więc z góry sorry za wszystkie pensjonarsko brzmiące zastępniki.
O tym się (nie) mówi
Przywołana książka Zofii Smełki-Leszczyńskiej dodała sporo drożdży pod winny ferment dyskursu o zapracowaniu. Bąbelki w dyskusji publicznej buzują coraz mocniej. Jest coraz goręcej, ale do fazy dojrzewania i klarowania jeszcze trochę czasu potrzeba.
Myślę, że gdyby porównać „kulturę zap….lu” do protein to jesteśmy na etapie piwa i Michałków z proteinami. Tak jak trudno dziś coś zjeść bez dodatkowej porcji białka, tak trudno nie myśleć o własnej robocie, nie rozważając czy ja jeszcze pracuję czy już zap…inkalam.
I kto nas tak urządził i czy urządził nas dobrze? I czy upiliśmy się młodym winem czy rzeczywiście w natchnieniu obnażamy brudną prawdę hustle culture?
Cóż, nawet jeśli nie ocenimy tego na trzeźwo, to sama dyskusja jest już ważnym etapem przerabiania tego problemu. Temat wisi w powietrzu. Dostaliśmy inspiracje, nowe frazy i nie zawahamy się ich użyć.
Ja także wzięłam kilka łyków tego wina i spoglądam na nasze zawodowe podwórko, zastanawiając się nad kulturą pracy badaczy i badaczek.

Bo gdybym miała wybrać tylko jedno określenie na to jacy jesteśmy, to powiedziałabym, że jesteśmy właśnie pracowici. Co nie jest jeszcze równoznaczne z przepracowaniem. Na przepracowanie można sobie zapracować. I są czynniki, które to wspierają.

Czy w naszej branży jesteśmy zarobieni?
Zajmujemy się tematyką różną – od usług luksusowych po zjadanie chleba. Świata może nie ratujemy, ale zarabiamy w ten sposób na życie, karmimy nasze młode, wspieramy bliskich, płacimy za saszety kota, Netflix i siłkę.
I pomagamy na te same potrzeby zarabiać naszym klientom. Lub patrząc z ich strony: dzięki nim zarabiamy na te same potrzeby, co oni.
Ale jesteśmy także w swojej pracy uprzywilejowani. I wymienię tylko trzy podstawowe cechy tego przywileju.
Możemy godnie zarabiać.
Możemy w pracy spotykać wspaniałych ludzi*, z którymi wchodzimy w głębokie relacje, nawet jeśli tylko czasowe. Wspaniałych, bo z natury badacze i badaczki to ludzie ciekawi drugiego człowieka; wrażliwi, uważni, z szerokimi horyzontami; z mojego doświadczenia jakoś wyjątkowo łatwo ich lubić i przepaść w interesujących rozmowach.
Możemy robić ciekawe rzeczy. A to już przyjemność i przywilej nielicznych.
* Wg raportu Badacz(ka) a praca z 2023 roku czynnik ludzki, stanowi jeden z największych pozafinansowych motywatorów wyboru miejsca pracy.
No dobrze, ale co może wspierać ZAPRACOWANIE w naszej branży, wypierając cnotę PRACOWITOŚCI?
PROJEKTY
Projektowy charakter naszej pracy. To on z jednej strony sprawia, że praca jest dynamiczna i różnorodna, a jednocześnie często bez powtarzalności, na której można budować stabilny czas pracy. No i oczywiście wiadomo, że większość z nas jest szczególnie pracowita pod koniec projektu. Kto nie zarwał żadnej nocy przed deadlajnem ten szczęśliwym jest człowiekiem.
A może po prostu dobrze zorganizowanym? Nie prowokowałabym Was, gdybym takich nie znała!
MIEJSCE PRACY (korporacja, start-up, własna firma) I RODZAJ UMOWY
Zwolenników pracy na własnej działalności gospodarczej jest pewnie wśród nas trochę – zarówno wśród pracodawców jak i pracowników. I fajnie jest tylko wtedy, gdy wybór umowy jest wyborem pracownika.
Wzmożona pracowitość pojawia się w tych przypadkach, gdy pensja jest uzależniona od liczby projektów. Im ich więcej, tym finansowo lepiej dla realizującego. Wtedy prosta zależność prowizyjna bywa równią pochyłą do zapracowania. Szczególnie gdy po prostu potrzebujemy zaROBIĆ więcej.
Czy da się nad tym dobrze panować? Nie mam doświadczenia, a tylko obserwacje, że nie. Jak u bohaterki w smutnej komedii w TR Warszawa „Za dużo wszystkiego” – dam radę wziąć kolejny projekt, muszę tylko przerzucić się na pudełka (dietę pudełkową).

Za dużo wszystkiego, reż. Michał Buszewicz. TR Warszawa. Sztukę bardzo polecam, będzie grana ponownie w październiku 2025.

Zwolnienie lekarskie i urlop stają się wtedy nie tyle prawem, ile przywilejem, którego sami sobie musimy udzielić. I pewnie łatwiej podnosić na siebie rękę, niż takich przywilejów sobie udzielać. Choć zdecydowanie widzę przewagę i sens pracowania „nadgodzin” z własnego wyboru dla większych pieniędzy, niż nadgodzin wynikających z nadmiaru pracy na umowie, które opłacane nie są. Bo nawet jeśli odbieramy nadgodziny, to przypominam, że wartość finansowa odebranych w innym czasie godzin jest mniejsza niż wartość tychże, ale opłaconych wg stawki nadgodzin.
A co jeśli jesteś właścicielem firmy, albo dopiero się za nią wziąłeś? No jakoś nie wyobrażam sobie, że zawsze da się to robić, w ramach 8 godzin dziennie. Czy spełnianie własnych ambicji to także kultura zajętości?
RODZAJ BADAŃ

Oczywiście oficjalnie nie można powiedzieć, czy „lepsze” są badania jakościowe czy ilościowe. I oczywiście wiemy, że służą one różnym celom. Ale oczywistością jest także to, że jedne są bardziej wystandaryzowane i oparte na stałej metodologii, pytaniach zamkniętych i benchmarkach wyników, które można skomentować w ograniczony sposób.

A drugie są barwną narracją, fascynującą i kolorową jak ci, którzy tymi badaniami się parają. To oni pracują dłużej i więcej – to też jest pewną oczywistością. Jak i to, że swoich badań nie zamieniliby na te drugie.
OSOBOWOŚĆ
Osobowości u nas w branży dostatek. Znam takie, które bywają przez większość czasu bardzo przepracowane. A potem jadą w jakieś długie i dalekie podróże, na które trzeba mieć czas, pieniądze i fantazję. Gdzie dwa pierwsze są efektem wcześniejszego zapracowania, na które nie każdego stać.
Znam osoby, które w żadnej pracy nie będą pracowały nadgodzin, bo uważają to za frajerstwo. I takie, które niezależnie od miejsca pracy, zaczną je klepać od pierwszego dnia po ostatni, niezależnie od tego, czy ktoś ich oczekuje. I zapewne klimat umiarkowany nie znajduje się na żadnym z tych biegunów.
Albo po prostu osobowości „dobrze zorganizowane” jak moja przyjaciółka z miejsca pracy. Znakomita analityczka i zaangażowana badaczka pracująca przy wielkich klientach w wielkiej korporacji. Po dziesięciu latach pracy, gdy zmieniała firmę, spytałam ile zrobiła nadgodzin. Może z dziesięć łącznie, ale mogło być mniej, co mogę poświadczyć jako jej bestie. W tym samym czasie, na analogicznych stanowiskach ludzie potrafili robić jej limit dekady w ciągu jednego miesiąca (żeby już nie straszyć tygodniem).
Wreszcie są tacy, którzy robią piękne i czasochłonne slajdy cyzelując komentarze, i tacy, których raporty wystarczająco średniej urody dostarczają wnioski, które finalnie pozwalają podjąć tę samą decyzję biznesową. Obie frakcje są pracowite, ale jedna z nich ma tendencję do wydłużonej pracy.
AMBICJE I BUDOWANIE SWOJEJ WIDOCZNOŚCI
Te dwie cechy są charakterystyczne nie tylko dla naszej branży. I choć nikt nie odważy się mówić innym „musisz więcej pracować, aby więcej osiągnąć”, to myślę, że sami sobie takie rzeczy szepczemy. A do wzmożonej pracy pchają nas po prostu ambicje. Albo chęć budowania swojej widoczności. Dodatkowe aktywności, w które lubimy się angażować, jak choćby posty na LI*, artykuły, wystąpienia na konferencjach, poza pracowe projekty, podcasty, albo pisanie newslettera (swój piszę po pracy, w pustym już biurze). Śmiem twierdzić, że sami tego chcemy, bo dostajemy za to niefinansową gratyfikację, np. w postaci uznania.
*nie zapominam o całej armii pracusiów bez LI; tutaj bardziej chcę podkreślić, że taka aktywność to też praca
A MOŻE TO PO PROSTU PASJA, ZWYKŁE JEJ LUBIENIE, PRZYJEMNOŚĆ
No właśnie, wracam do naszego uprzywilejowania. Nasza praca jest fajna, poszerza horyzonty, pozwala nam łączyć różne kropki, aby na koniec wysnuć wnioski i rozwiązania. A to jest satysfakcjonujące. Pobudza nas intelektualnie. Jest po prostu przyjemne. Więc wcale mnie nie dziwi, że nawet po pracy chcemy się angażować w nowe projekty, np. w projekt Miałomiasteczkowy*, budując także naszą społeczność. Wszystkie inicjatywy PTBRiO z tej energii czerpią. A za nimi my jako ich odbiorcy. Czy zatem jeśli pracuję dłużej niż planowałam lub w sobotę, ale robię to, bo mam na to wielką ochotę, to czy nadal jest to pracowanie, czy zapracowanie? Ja na przykład nie wiem.
*Małomiasteczkowy to projekt terenowy, którego celem jest przyjrzenie się aspiracjom mieszkańców mniejszych miast w Polsce.Entuzjastyczne relacje pracowitych badaczy i badaczek z wyjazdów do Poraja, Morąga, Zwolenia i Grajewa można śledzić na LI. A już we wrześniu usłyszymy o nich ze sceny Insummitu.
Czy zapracowanie jest kulturą naszej branży?
Wakacje to dobry czas, aby to porozkminiać w dyskusjach i własnych serduszkach. Bez przyklejania jednej etykiety do wszystkich. Z dystansem do słuszności tychże rozkmin. Za dwadzieścia lat sami będziemy je kwestionowali. W końcu na tym polega rozwój.
Przewijanie do góry